Za oknem jeszcze zimowa aura. Ja już nie mogę doczekać się wiosny i lata, więc podzielę się z Wami krótkim opisem oraz zdjęciami z zeszłorocznego, majowego wyjazdu na Mazury. Pod koniec maja 2017 r. wybraliśmy się do Giżycka, gdzie wypożyczyliśmy houseboat (jacht motorowy z miejscem do mieszkania). W planach mieliśmy przepłynięcie sporej części szlaku wodnego Wielkich Jezior Mazurskich, oczywiście przeznaczonego dla jednostek silnikowych.
Dzień pierwszy (SOBOTA) – czarter jachtu i rejs z Giżycka do Rynu
Do Giżycka przyjechaliśmy ok. godz. 1045. Jacht odbieraliśmy w porcie Neptun Club zlokalizowanym w Giżycku nad jeziorem Kisajno. Przepakowanie rzeczy osobistych, zapoznanie się z obsługą hoseboat’a oraz szkolenie z manewrów jachtem w porcie przy pomocy steru strumieniowego zajęło nam ok. 1 godzinę. Na tego typu jednostki pływające nie jest wymagany patent sternika motorowodnego, ale posiadanie takiego patentu (jak w moim przypadku) znacznie skraca czas takiego przeszkolenia. Tak więc już o godz. 1200 wypłynęliśmy do Rynu zgodnie z zaplanowaną trasą.
Do Rynu na nocleg przypłynęliśmy ok. godz. 1800. Po zacumowaniu w Ekomarinie Ryn wyszliśmy na ląd na zwiedzanie. Ryn to urokliwe mazurskie miasteczko położone między dwoma jeziorami, Ryńskim i Ołów. W miasteczku warto zobaczyć piękny pokrzyżacki zamek (obecnie w zamku mieści się hotel, ale zamek jest także udostępniony do zwiedzania), stary wiatrak typu holenderskiego oraz Gościniec Ryński Młyn, z odrestaurowanym kołem wodnym napędzanym strumieniem płynącym z jeziora Ołów do jeziora Ryńskiego. Po spacerze oraz smacznej kolacji w Gościńcu (który serwuje także lokalne mazurskie specjały, jak np. stynki w cieście) wróciliśmy do Ekomariny do naszego małego pływającego domu.
Wszystkie zdjęcia zawierają koordynaty GPS. Aby zobaczyć na mapie miejsce wykonania, powiększ zdjęcie i kliknij w prawym, górnym rogu na ikonę mapy.
Dzień drugi (niedziela) – rejs do Mikołajek i powrót na jezioro Niegocin
W planach na ten dzień mieliśmy wpłynięcie na największe jezioro w Polsce – Śniardwy, zrobienie małej pętli po tym jeziorze i rejs na nocleg w Bogaczewie nad jeziorem Boczne. Jednak czasami plany trzeba zweryfikować. W związku z tym, że w Giżycku mamy rodzinę, to będąc w okolicy wypadało się przecież spotkać z bliskimi. Nastąpiła szybka zmiana planów i skrócenie trasy do Mikołajek oraz powrót na nocleg w Wilkasach.
Niedziela w Ekomarinie Ryn przywitała nas przepiękną pogodą. Po śniadaniu wyruszyliśmy więc w dalszą podróż. Po około dwóch godzinach dopłynęliśmy do Mikołajek. W porcie zatankowaliśmy paliwo do naszego jachtu na stacji paliw Orlen – przeznaczonej dla jednostek pływających. Dzięki uprzejmości obsługi stacji mogliśmy zacumować tuż obok i wyjść zwiedzić Mikołajki. Po spacerze po promenadzie oraz spałaszowaniu lodowych przysmaków wypłynęliśmy w drogę do Wilkasów. Przez całą drogę mieliśmy słoneczną pogodę, więc wypadało zażyć kąpieli w jeziorze. Uczciwie przyznam, że ja nie wszedłem do wody ze względu na jej temperaturę (ok. 16°C). Ale już czternastoletni chłopak dał radę i popływał trochę w jeziorze Tałtowisko.
Dzień trzeci (poniedziałek) rejs na Mamry i następna zmiana planów
W planie rejsu na ten dzień mieliśmy na celowniku dopłynięcie do Węgorzewa. Tym razem jednak warunki pogodowe zadecydowały o zmianie trasy. Ale po kolei. Śniadanie zjedzone na świeżym powietrzu, mycie naczyń i w drogę. Z Wilkasów wypłynęliśmy około godziny 945, tak aby dopłynąć na pierwsze otwarcie mostu obrotowego na Kanale Łuczańskim w Giżycku (w sezonie 2017 Kanał Niegociński był niestety zamknięty dla ruchu wodnego).
Po przeprawie przez kanał wpłynęliśmy do urokliwej zatoczki na jeziorze Kisajno przy wyspie Duży Ostrów. W tym miejscu jest bardzo przejrzysta woda i można tam obserwować pływające, większe i mniejsze ryby. Warto więc wypatrzeć w trzcinach wąski przesmyk umożliwiający wpłynięcie do zatoki. Dalej popłynęliśmy już wyznaczonym szlakiem wodnym w kierunku jeziora Mamry. Niestety z każdą chwilą wzmagała się siła wiatru. Wiejący z północno-zachodniego kierunku wiatr wywoływał dosyć sporą falę, do tego stopnia, że na jeziorze Dargin trzeba było płynąć momentami zygzakiem aby zminimalizować kołysanie jachtu. Po wpłynięciu na Mamry moja załoga (w osobach małżonki i dziecka) stwierdziła, że zbyt mocno buja, więc może jednak nie będziemy płynąć do Węgorzewa i zmienimy trasę. A faktycznie, na Mamrach była już tak wysoka fala, że w pewnym momencie wszystkie przedmioty leżące luzem w kambuzie na stole (włącznie z talerzami) poleciały na podłogę. Wobec tego po szybkiej naradzie, zdecydowaliśmy się na powrót do Giżycka. W drodze powrotnej popłynęliśmy do Sztynortu omijając dobrze oznakowaną mieliznę przy Sztynorckim Rogu. Ze Sztynortu skierowaliśmy się na jezioro Tajty (mając trochę czasu do otwarcia mostu w Giżycku). Była to dla nas ostatnia okazja przepłynięcia kanałem Piękna Góra ze zwężeniem kanału pod mostem drogowym. Aktualnie stary most jest już zdemontowany, a w jego miejscu czynna jest nowa przeprawa przez kanał – znacznie szersza. Z jeziora Tajty popłynęliśmy już bezpośrednio na jezioro Niegocin do portu Ekomarina Giżycko. Pomimo, że nie był to jeszcze sezon wakacyjny, to port w Giżycku był już dość mocno obłożony i tętnił życiem. Wieczór upłynął nam na słuchaniu szant w wykonaniu młodych żeglarzy cumujących po sąsiedzku.
Dzień czwarty (wtorek) – ostatnie godziny na Mazurach
Wtorkowy poranek przywitał nas już znacznie gorszą pogodą. Zanosiło się na opady deszczu. Na zwrot jachtu byliśmy umówieni na godz. 1200. Przed zwrotem jachtu wypadało go trochę posprzątać – w tym podpłynąć do odsysarki ścieków znajdującej się w Ekomarinie Giżycko. Koszt odbioru nieczystości płynnych to tylko 10 zł. Warto więc korzystać z tego typu urządzeń, a nie wypuszczać wyprodukowane przez nas ścieki do jeziora.
W ten ostatni dzień rejsu popłynęliśmy w kierunku wyspy Grajewska Kępa zwanej także Wyspą Miłości. Opłynęliśmy wysepkę i skierowaliśmy się ponownie do Kanału Łuczańskiego. Po przepłynięciu kanału (tym razem trafiliśmy idealnie na otwarcie mostu) popłynęliśmy jeszcze do wodnej stacji benzynowej w Pięknej Górze, gdzie uzupełniliśmy paliwo przed zwrotem jachtu. W porcie Neptun Club trafiliśmy jeszcze na prace nurków, wobec czego musieliśmy chwilę poczekać. To wyjaśnienie, skąd taki ślad GPS na powyższej mapce w okolicy portu.
Tak się kończy nasza przygoda z pierwszym samodzielnym czarterem jachtu motorowego. Załoga zadowolona, ja również. Więc na pewno będziemy organizować sobie następne kilkudniowe pobyty na jachcie zwiedzając przepiękne Wielkie Jeziora Mazurskie.
Ciekawostki organizacyjne i techniczne
Część czytających pewnie zainteresują tematy organizacyjne i techniczne. Były to także moje dylematy przed planowaniem tego krótkiego urlopu.
- Skąd wyczarterować jacht?
Firm czarterujących jest na Mazurach mnóstwo. Polecam jednak lekturę Portalu mazury.info.pl, gdzie zebrane są wiarygodne i sprawdzone oferty firm, a także lekturę Forum Portalu, gdzie możemy zapoznać się z opiniami o tych firmach. - Jaki jacht wybrać?
To już jest indywidualna sprawa. Zależy to przede wszystkim od zasobności portfela, jak i ilości osób udających się w rejs. - Czy na jacht motorowy wymagany jest patent?
Na zdecydowaną większość jachtów czarterowanych na Mazurach patent nie jest wymagany. Dobrze jest jednak posiadać podstawową wiedzę na temat przepisów i oznakowania na szlakach wodnych. - Jakie jest średnie spalanie jachtu motorowego?
Oczywiście jest to zależne od wielkości jachtu i zamontowanego silnika. Jednostka, którą pływaliśmy (Futura 860) miała zamontowany silnik Diesla 30 KM. Spalanie przy prędkości ok. 6 km/h to około 3 l/h. Przy prędkości maksymalnej ok. 15 km/h (manetka gazu do końca) spalanie jest zdecydowanie wyższe. Prędkość ekonomiczna tej jednostki to ok. 8 – 10 km/h przy średnim spalaniu 5 – 6 l/h. - Ile wynoszą opłaty w portach?
Obecnie praktycznie każda przystań na Mazurach ma swoją stronę internetową. Przy planowaniu rejsu polecam zapoznać się cennikiem na stronie konkretnych portów.
Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to zapraszam do zadawania ich w komentarzach poniżej.
Bardzo fajne zdjęcia. Miło się czyta i ogląda.
Za pierwszym razem też tyle kilometrów robiłem, to bez sensu całe dnie spędzać z odgłosem pracującego silnika.Nie trzeba pędzić, rzucić kotwicę w cichym miejscu i nic nie robić ?
W 100% się zgadzam, że nie ma sensu robić takich przebiegów. Ale wiadomo, jak to pierwszy raz 🙂
Czarterowałem ten sam jacht. Jakie są Pana wrażenia z pływania tym jachtem?
Wrażenia ogólnie dobre. Przydałby się ster strumieniowy także na rufie. Zdecydowanie łatwiej manewrowałoby się nim w portach.